Gary Indiana Gary Indiana
270
BLOG

Zamach, czy wypadek?

Gary Indiana Gary Indiana Polityka Obserwuj notkę 11

Czego nie wolno mówić? Z jakiegoś, bliżej nie wyjaśnionego powodu, mówienie o tragedii 10 kwietnia w Smoleńsku jako o zamachu należy do tzw. "teorii spiskowej". Nie mówią o tym polskie masowe media. Nie należy pamiętać o tym co o Lechu Kaczyńskim wygłaszali publicznie jego liczni zaciekli wrogowie. Nie należy nawet dopuszczać myśli o możliwości zamachu. Niejaki abp. Życiński z Lublina twierdzi, że takie domysły świadczyłyby tylko o "braku zrozumienia dla wstrząsającego misterium cierpienia". W swoim liście otwartym czytanym z wszystkich ambon Lublina i okolic w niedzielę 2 maja 2010 arcybiskup pisze tak: Wiele osób, którym trudno jest pojąć wstrząsające misterium cierpienia, chciałoby szybko wyjaśnić, kto konkretnie jest winien powstałej tragedii. Popularne stają się wtedy podejrzenia i teorie spiskowe. (...) Nie wolno nam reagować na dramat cierpienia krzykiem domysłów czy bezpodstawnych oskarżeń.

Źródłem tychże "teorii spiskowych" może być coś całkiem innego niż brak "pojęcia wstrząsającego misterium cierpienia". Abp Życiński nie wziął pod uwagę, i nigdy ani słowem o tym nie pisał, mianowicie o pięciu latach zmasowanych nienawistnych wrednych publicznych ataków przeciwko Kaczorowi z życzeniami śmierci włącznie. Ta nienawiść jest kontynuowana nawet tuż po śmierci Prezydenta w postaci kawałów o bloody Mary i zimnym Lechu. Może by jakiś list duszpasterski w tej sprawie?

Co wolno mówić? Wolno mówić, że to absolutnie nie zawiniony przez nikogo wypadek spowodowany mgłą. Można też mówić, że to sam Prezydent Lech Kaczyński przyczynił się do śmierci 95 osób, ze swą małżonką włącznie, bo najprawdopodobniej osobiście jakoś przymusił pilota (np. mógł nakrzyczeć na niego głośno) do lądowania w warunkach gwarantujących katastrofę lotniczą.

W przeszłości latałem był międzynarodowo dziesiątki razy. Pamiętam jak, dawno temu, jeszcze przed wypadkami z 11 września 2001 i drastycznymi zaostrzeniami bezpieczeństwa, nasz samolot z ok. 200 pasażerami siedzącymi już w fotelach został zatrzymany na lotnisku i jego odlot został opóźniony o wiele godzin z tego powodu, że jeden z pasażerów nadał bagaż ale nie wsiadł do samolotu. Gdzieś przepadł, zapomniał czy zaspał; po prostu go nie było. Nastąpiło skrupulatne wyładowywanie bagaży i szukanie walizek jakie nadał nieobecny pasażer. Zapytany przeze mnie mundurowy pracownik "security" wyjaśnił wprost, że walizki bez właściciela mogłyby zawierać bombę dlatego muszą zostać usunięte z samolotu. Dzisiaj ów umundurowany człowiek z lotniska pewnie wstydziłby się tak niecnych, iście niegodnych Chrześcijanina, podejrzeń gdyby sobie poczytał list duszpasterski abpa Życińskiego.

W każdej katastrofie lotniczej na świecie prawdopodobieństwo zamachu terrorystycznego jako przyczyny jest zawsze brane pod uwagę na pierwszym miejscu. A prawdopodobieństwo to rośnie, w sposób naturalny, wraz z rangą polityczną osób które znajdowały się na pokładzie. A w przypadku katastrofy w której ginie głowa państwa jest absolutnie karygodne oddanie śledztwa w obce ręce, a już nie do pomyślenia oddanie go w ręce rządu obcego kraju w którego interesie politycznym byłaby wspomniana śmierć.

Wszystkie obecnie znane fakty, uprzednie zmasowane ataki mediów i przeciwników politycznych z licznymi publicznymi aluzjami o zamachu na życie Lecha Kaczyńskiego i logiczne poszlaki wskazują na przyczynę katastrofy w Smoleńsku jako zamach na Prezydenta Rzeczpospolitej. A apelowanie osób publicznych, takich jak wspomniany arcybiskup, o unikanie "teorii spiskowych" osoby te kompromituje i jest tylko dolewaniem oliwy do ognia.

Kto jest głównym podejrzanym o zamach? Ano właśnie! W odpowiedzi na to pytanie znajduje się odpowiedź na to skąd nagle wzięło się tyle troski o unikanie "teorii spiskowych", o jakieś "pojednanie", o "szacunek dla ofiar" przejawiany pozostawieniem Putinowi wydania ostatecznego werdyktu i tym podobne bzdety. Tak się składa, że w każdym postępowaniu śledczym zadaje się podstawowe proste pytanie "cui bono?" czyli "dla czyjego dobra?"

Otóż, ten kto ze śmierci Prezydenta poniósł największą korzyść i jednocześnie miał możliwości do tejże śmierci się przyczynić jest naturalnie podejrzanym i pozostaje nim dopóty, dopóki dowody nie rozwieją podejrzeń. (Uwaga dyżurni trole: nie mówię tu o winnych, tylko o podejrzanych.)

Skąd wziąć dowody? Tak się składa, że dowody na to co się właściwie stało istnieją. Dowody te są bardzo szczegółowe, nie do podważenia. Problem jest w tym, że dowody te ciągle pozostają w rękach jednego z dwóch głównych podejrzanych o zamach. A drugi z podejrzanych skrzętnie się na to zgodził aby do owych dowodów nie miały dostępu żadne osoby postronne i nie podejrzane o udział w zamachu. Owe dowody na to co było przyczyną tragedii to, przejęte przez Putina za aprobatą Tuska, czarne skrzynki.

Co pozostaje w tej sytuacji? Pozostaje najprostsza logika dyskredytowana jako "teoria spiskowa". 

Kiedy zwrócić uwagę na uściski Tuska z Putinem, na zrujnowany polski przemysł, zniszczone banki i wojsko, katastrofalne bezrobocie, wsie leżące odłogiem, ciągłe afery gospodarcze z udziałem polityków PO i SLD, wredne niekończące się ataki przeciw Kaczorom i przeciw wszystkim ludziom prawym; jeśli zwrócić uwagę na medialne bagno w postaci Onet, TVN, Wojewódzkiego, GW i tzw. Rady Etyki Mediów; jeśli dodać do tego tragiczną śmierć Prezydenta w obcym kraju gdzie się udał aby uczcić polskie ofiary skrywanego mordu dokonanego przez tenże kraj, to nie trzeba bardzo chorej wyobraźni aby dojść do jedynej najbardziej logicznej "teorii spiskowej": kolejnego zamachu na Polskę przy wspólnym udziale wewnętrznego i zewnętrznego wroga.

Ci wrogowie wszystkiego co polskie i szlachetne pozostają pierwszymi podejrzanymi w tej zbrodni. Mogą sobie ukrywać i niszczyć fizyczne dowody. Licznych dowodów poszlakowych już dostarczyli i dostarczają nowe z każdym dniem. A jeśli fizyczne dowody (czarne skrzynki) przeczą poszlakowym, to nie ma żadnych powodów aby je ukrywać lub zatrzymywać w obcych łapach. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka