Najnowszy trend politycznej poprawności w Stanach Zjednoczonych to zawstydzanie ludzi rasy białej za to, że są ...biali.
Wykuto ostatnio określenie propagandowe "white privilege" czyli "przywilej bycia białym" i niektórzy działacze polityczni proponują już nawet wprowadzenie dodatkowego podatku dla białych obywateli tylko dlatego, że są ...biali, i nikt nie śmie kwalifikować takich propozycji jako rasizm. Wpaja się propagandowo w różnoraki, najczęściej zawoalowany, sposób, że bycie białym jest źródłem najróżniejszych niesprawiedliwości społecznych. Nawet kandydatka Clintonowa była zapytywana tydzień temu na wiecu o opinię na temat swojego "przywileju bycia osobą białej rasy".
A tutaj jest link w Wikipedii wyjaśniający określenie "przywilej bycia białym" (niestety tylko po angielsku).
W lipcu 2015 amerykańska telewizja MTV (która ma ogromny propagandowy wpływ na kształtowanie opinii politycznych i kulturowych u ludzi młodych) puściła program dokumentalny pt. "Biali ludzie". Celem było doprowadzenie przedstawicieli rasy białej do wstydu za to, że są biali. Osobiście nie polecam oglądania, ale jak ktoś bardzo chce, to tutaj jest link (niestety tylko po angielsku).
Jak we wszystkich sponsorowanych nowych trendach progresywno-marksistowskich, sprawa się nie kończy na rzuceniu kilku haseł.
Najnowszą akcją owstydzania białych obywateli za to, że są tak obrzydliwie biali, jest inicjatywa publicznej wyższej szkoły w Portland w stanie Oregon (Portland Community College). Otóż, cały miesiąc kwiecień 2016 ma być miesiącem zawstydzania ludzi białych: dosł. "'whiteness'-shaming month" - tutaj jest link (niestety tylko po angielsku). No i oczywiście zbożnym celem tej akcji będzie wyrównywanie nierówności rasowych. Żeby było sprawiedliwie i każdemu po równo.
(Jeśli któreś ze źródeł powyżej zalinkowanych informacji będzie przetłumaczone na j. polski, to uprzejmie proszę zapodawać linki.)
_________
Dla jasności dodam, że ja jako dosyć typowy Polak i jako Katolik, nie mam w nienawiści (czyli nie hejtuję) ludzi żadnej partykularnej rasy. Natomiast udawanie, że wszyscy mają dokładnie takie same predyspozycje intelektualne, mentalne, fizyczne i kulturowe, oraz udawanie, że wszyscy mają takie samo poczucie uczciwości, pracy dla wspólnego dobra i miłości Ojczyzny, niezależnie od rasy i pochodzenia, uważam za samobójczą głupotę najwyższej miary. Twarde realia nie potwierdzają takiej poprawnej politycznie wersji "antyrasizmu", o czym boleśnie i w tempie przyspieszonym przekonuje się lud Paryża, Frau Kanzlerin oraz nasi sąsiedzi z góry, a także z dołu oraz z lewej strony mapy.
